Zdarzają się przypadki, że bank wypowiada umowę kredytobiorcy z powodu jego niewypłacalności i zobowiązuje go do pokrycia kosztów nadania takiego pisma. Są to jednak sytuacje niedopuszczalne, które nie maja żadnego uzasadnienie. Faktem jest, że mowa tu o niewielkich kosztach, ale bywa że bank nalicza koszty operacyjne w wysokości około nawet 30 zł z tytułu nadania listu powiadamiającego, co jest horrendalnie wysoką sumą, biorąc pod uwagę koszt znaczka pocztowego i kartki papieru. Pomijając wszelkie kwestie związane z absurdem sytuacji i wysokością kwoty, trzeba mieć świadomość jednej, podstawowej zasady. Absolutnie każdy kredyt, udzielony przez bank jest zabezpieczony na wypadek nagłej niewypłacalności kredytobiorcy prowizyjnie. Nie od dziś wiadomo, że oddajemy bankowi więcej pieniędzy niż faktycznie, od niego, pożyczyliśmy. Wynika to z faktu oprocentowania danej pożyczki, która oprócz prowizji zarobkowej dla banku, ma zawierać wszelkie koszta operacyjne na rzecz ściągania należności od nierzetelnego kredytobiorcy, w tym wysyłania różnego rodzaju pism i powiadomień. Niestety praktyka doliczania kosztów takich wysyłek do zobowiązania ogólnego jest niemalże powszechnie przez banki stosowana. Podyktowane jest to myślą, że żaden dłużnik nie będzie zawracał sobie głowy dodatkowymi trzydziestoma złotymi przy zadłużeniu sięgającym tysięcy złotych. I ma to swoje psychologiczne uzasadnienie, gdyż sami w ten sposób rozumujemy i godzimy się na stosowanie takich praktyk, podczas gdy zupełnie nie powinniśmy, gdyż nie jesteśmy do tego w żaden sposób zobowiązani. Dla nas to zaledwie 30 zł, ale dla banku jest to zarobek razy kilkadziesiąt biorąc pod uwagę fakt, że takich osób jak my jest więcej.
Bankier
Ekspert sprzedaży kredytów bankowych, afiliant, bloger i specjalista od promocji produktów bankowych, ubezpieczeniowych i inwestycyjnych. Od lat związany z programami partnerskimi portali Bankier.pl i Money.pl.
You might also like
28 maja 2012
Kredyty bez BIK – brak formalności, szybkie pieniądze
28 grudnia 2010